+48 -668 163 484

7:00 - 21:00

Blog

Blog

Poniżej znajdziecie wpisy dotyczące nauki języków, motywowania się, rozwoju, oraz wszystkiego co w mniejszym lub większym stopniu daje się z tym powiązać. Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania.

Wiem że nie wypada o tym pisać w lipcu, ale wakacje się skończą. Wrzesień to bardzo dobry okres (o wiele lepszy niż styczeń) by podjąć się nowych wyzwań i poczynić jedyną inwestycję o pewnym zwrocie - w siebie. Jeśli jeszcze nie radzisz sobie dobrze z językiem angielskim to prawdopodobnie jest przynajmniej jeden z elementów trzymających twój rozwój i karierę w miejscu. Już teraz warto rozejrzeć się wśród opcji jakie są możliwe w doborze metody jego nauki. Naprawdę niewiele dzieli Cię od opanowania tego języka w zadowalającym stopniu i nie daj sobie wmówić że to nie dla Ciebie. Jeśli masz zatem chwilę, przeczytaj co o tym myśli człowiek uczący języka dorosłe osoby od dwunastu lat. Być może dzięki temu będzie Ci łatwiej wybrać.
Często chcąc rozpocząć naukę języka stajemy przed dylematem jaki kurs wybrać. Najogólniej rzecz biorąc mamy do dyspozycji następujące możliwości:
- Kurs online bez lektora. Tego typu kurs to po prostu ustrukturyzowane lekcje w postaci ćwiczeń, dialogów i czytanek, do których słuchacz otrzymuje dostęp. Materiały które na dobrą sprawę można znaleźć w internecie przy odrobinie wysiłku za darmo. W tego typu kursach płacisz za to że ktoś zebrał i poukładał materiał w jednym miejscu, według jego wiedzy i rozeznania. Jest to dobry kurs jeśli jesteś osobą zdyscyplinowaną i nie ma dla ciebie problemu regularnie siadać do nauki, samodzielnie pokonując wszelkie trudności. Minusem tego typu kursu jest to, że często będziesz brnął/brnęła w ślepe uliczki i nie będzie miał kto Ciebie z nich wyprowadzić, jak również to, że brak prawdziwej interakcji znacznie spowalnia proces uczenia się języka. Dużym minusem tego typu rozwiązania jest praktycznie brak zaadresowania problemu bariery językowej, która może sprawić że nawet nieźle przygotowana osoba "zapomina języka w gębie" wtedy kiedy potrzebuje się porozumieć.
- Indywidualne kursy z lektorem. Wielu lektorów oferuje swoje usługi na skype, zoom lub na żywo. Są to zwykle mniej lub bardziej ułożone korepetycje językowe. Zaletą tego typu kursu jest indywidualne podejście oraz kontakt z żywym językiem (o ile lektor nie ma w zwyczaju prowadzić zajęć wyłącznie w formie ćwiczeń gramatycznych co się też zdarza). Wadą tego typu rozwiązania jest z pewnością cena oraz fakt że masz kontakt tylko z jedną osobą, co znacznie ogranicza zakres słownictwa, struktur oraz akcentów. Szybko też eliminujesz zawstydzenie i przyzwyczajasz się do jednej osoby co praktycznie w żaden sposób nie uodparnia cię przed barierą językową i w prawdziwej sytuacji językowej możesz się przekonać że nie pamiętasz słów i struktur których przecież się uczyłaś/łeś. Tego typu kurs jest dobry jeśli już mówisz w obcym języku, nie masz bariery językowej i chcesz podszlifować swoje umiejętności.


- Indywidualne kursy z native speakerem. Bardzo podobne do kursu z lektorem. O wiele lepsze dla zaawansowanych, nie polecane dla początkujących. Świetnie zwiększają poczucie pewności siebie, skutecznie eliminując barierę językową. Niestety często native speaker to jest po prostu osoba mówiąca w danym języku, ale bez żadnego przygotowania dydaktycznego. Może to sprawiać problemy przy nauczaniu nieznanych ci konceptów. Jeśli nie wiesz o czym mówię, zastanów się jak wytłumaczyłbyś obcokrajowcowi niuanse polskiego języka. Sam zmierzyłem się z takim problemem gdy przyszło mi uczyć języka polskiego obcokrajowca. Na początku myślałem że nie ma nic prostszego, przecież jest to mój ojczysty język. Szybko jednak się przekonałem, że wcale nie jest to takie proste. Wykładałem się na takich prostych pytaniach jak dlaczego występują w rzeczownikach różnice w odmianie w bierniku? Dlaczego do niektórych rzeczowników dodajemy "a" (kogo, co? - psa), a do innych nic nie dodajemy (kogo, co? - stół). Musiałem wiele razy sięgać do książek gramatycznych by odpowiadać na tego typu pytania. Z drugiej strony też zdarzało mi się tłumaczyć angielskim native speakerom reguły języka angielskiego, które oni bezbłędnie stosowali, ale nie mieli pojęcia dlaczego. Dlatego konwersacje z native speakerem są bardzo dobrym rozwiązaniem dla podszlifowania języka, ale kiepskim jeśli mają to być zajęcia wyłącznie z native speakerem dla kogoś kto nie jest zaawansowany.
- Kursy grupowe. To jest bardzo szeroka kategoria i należałoby ją podzielić na kilka podgrup. Jak duże są grupy? Jaka metoda jest stosowana i czy jest mieszana z innymi metodami? Z iloma lektorami masz kontakt? Jak często będziesz mieć okazję do wypowiedzi? Czy kurs ma strukturę? Czy masz szansę pracować w domu? Kurs grupowy z mieszaną metodą, ale ustrukturyzowany, gdzie masz kontakt z więcej niż jednym lektorem i okazję do samodzielnej pracy a do tego często możesz wypowiadać się na forum grupy wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Tego typu kursy moim zdaniem adresują niemal wszystkie problemy jakie stoją przed tobą kiedy chcesz się uczyć języka. Grupa nie tylko zapewnia że będzie trochę taniej, przede wszystkim pozwala ci oswoić się z sytuacją gdy popełniasz błędy na jej forum, co skutecznie uodparnia cię na barierę językową. Oczywiście nawet kurs który spełnia te wszystkie warunki może być kiepsko prowadzony i nie ma innego sposobu na sprawdzenie jak spróbowanie, czy będą odpowiadali Ci ludzie, lektorzy, metoda. Jednak ja ucząc się kolejnego języka z pewnością szukałbym wśród ofert właśnie grupy zmotywowanych i ambitnych ludzi, w szkole spełniającej powyższe kryteria. Do tego wszystkiego ja osobiście dodaję jeszcze jeden ważny czynnik. Czy będę uzależniony od tempa grupy? Czy jeśli okaże się że jestem szybszy od nich, to będę musiał zwalniać i czekać na maruderów? A może okaże się że nie będę sobie tak świetnie radził i grupa szybko mi ucieknie, a ja nie będę rozumiał tego co się mówi na lekcjach? Wbrew pozorom nie musi tak być. Na kursach grupowych, przy odrobinie wysiłku lektora i dobrym systemie nauczania, także można śledzić tempo indywidualnych słuchaczy i dostosowywać zadania do ich potrzeb.
W Positive Energy właśnie to przyświeca nam gdy konstruujemy kursy. Chcemy byśmy mogli dobrze się bawić i intensywnie pracować nie marnując czasu na rzeczy które działają tylko w teorii, ale nie sprawdzają się w praktyce. Nie idziemy na skróty ale też nie ma sensu nadrabiać drogi. W naszych grupach każdy słuchacz jest ewaluowany i prowadzony w swoim tempie. Mamy słuchaczy którzy potrafią przeskakiwać umiejętnościami swoje grupy o cały dział, co nas cieszy niezmiernie, ponieważ oznacza że w zwykłej szkole językowej byliby o jeden dział do tyłu, czekając na resztę. Oczywiście że zakończę polecając wybór naszej szkoły. Nie tworzylibyśmy jej gdybyśmy nie wierzyli że jesteśmy w stanie zaoferować wyjątkowego kursu, starannie przygotowanego i przemyślanego. Zadzwoń i zapytaj nas dlaczego właśnie u nas najlepiej zacząć lub kontynuować swoją przygodę z językiem obcym.

Dlaczego tak szybko?

Lekcje w naszej szkole są prowadzone w normalnym konwersacyjnym tempie. Czasami pytania które są już dobrze słuchaczom znane zadawane są nawet w szybciej. Jest to zamierzone i to z kilku powodów:

speed

– Po pierwsze pozwala na zapoznanie się z tym jak słowa brzmią wewnątrz zdania. Na przykład w sytuacji gdy głoski powtarzają się z sąsiadującymi słowami.

– Po drugie ćwiczy rozumienie całych fraz, zamiast pojedynczych słów. Jest to sposób maksymalnie zbliżony do tego jak rozumiemy nasz język ojczysty.

– Po trzecie wymaga koncentracji i skupianiu się na kluczowych fragmentach zdania. Na początku nauki danego słowa kluczowym fragmentem w zdaniu jest właśnie to słowo, ale w późniejszych etapach sytuacja powinna wrócić do naturalnego porządku, czyli rozróżniania rejestru, intonacji, kluczowych słów ze względu na znaczenie.

– Po czwarte szybkie zadawanie pytań w naturalny sposób nadaje presję na szybką odpowiedź, zmuszając słuchacza do szybszych reakcji i odpowiadania automatycznego, tak jak się to dzieje w ojczystym języku.

– Po piąte dzięki szybkiemu tempu mówienia cała lekcja staje się szybsza, bardziej interesująca, odstępy pomiędzy pytaniami poszczególnych słuchaczy są krótsze, każdy słuchacz dostaje większą ilość pytań.

Ojej, to nie dla mnie!

Ważne by nie zniechęcać się słysząc pytanie z którego niewiele się rozumie. To jest normalne w procesie uczenia się. Czasami ludziom trudno przyzwyczaić się do sytuacji dwuznaczności, a w zetknięciu z obcym językiem takich sytuacji będziemy mieć mnóstwo więc ważne jest by już podczas lekcji oswajać się z nimi i uczyć się zadawać w obcym języku pytania precyzujące. Prośba o przetłumaczenie na język ojczysty jest oczywiście spełniana, ale traktujemy to jako ostateczność.

A jednak się kręci

Z tych wszystkich powodów przekonujemy naszych słuchaczy do szybkiego konwersacyjnego tempa i z dumą obserwujemy jak z początkowego przerażenia i nieśmiałości reakcje przechodzą w pewne i równe szybkie odpowiedzi. Szczególnie wyraźnie to widać w przypadku osób, które trafiają do nas z innych szkół, gdzie zasób wiedzy leksykalno-gramatycznej odpowiada poziomowi grupy, ale tempo rozumienia i mówienia jest na pierwszych lekcjach poza zasięgiem nowego słuchacza.

Jak zacząć rozumieć po angielsku i przełamać barierę językową i dlaczego właśnie na kursie konwersacyjnym.

 

Po wykluczeniu czynników niezależnych od uczącego się (np bardzo niewyraźna mowa, zakłócenia zewnętrzne) brak zrozumienia mówionego języka sprowadza się do trzech problem ów:

– Brak znajomości słownictwa

– Nieumiejętność rozróżniania słów występujących w sąsiedztwie innych słów oraz wypowiadanych w naturalnym konwersacyjnym tempie.

– Brak znajomości reguł gramatycznych

Ułożyłem te czynniki w kolejności od najważniejszych do najmniej ważnych, ale także w kolejności naturalnego występowania w procesie uczenia się.

 

Nie ma mowy o zrozumieniu znaczenia gramatycznego jeśli nie zrozumiemy słów oraz nie ma mowy o odróżnieniu poszczególnych słów jeśli nie będziemy znać ich znaczenia.

W takiej też kolejności nasza metoda aplikuje wiedzę kursantom.

Najlepiej rozwijamy te umiejętności które ćwiczymy, dlatego tylko słuchanie może podnieść poziom rozumienia. Przy tym pamiętajmy że inaczej słuchamy podcastu podczas sprzątania, inczej odbieramy żywą osobę, a jeśli jest to nasz kontrahent lub przełożony to już poziom emocji sięga zenitu ponieważ mamy wrażenie, że MUSIMY tą osobę zrozumieć. Niestety duży poziom stresu nie pomaga, a wręcz przeszkadza i dlatego niezbędne jest oswojenie się z rozmową w obcym języku czyli po prostu rozmawianie. 

27639141_s nervous

 


 

„Confidence doesn’t come out of nowhere. It’s a result of something… hours and days and weeks and years of constant work and dedication” – Roger Staubach

Pewność nie pojawia się znikąd. Jest czegoś rezultatem… godzin, dni, tygodni i lat ciągłej pracy i oddania.


 

Biorąc powyższe pod uwagę, dwie zasadnicze sprawy są istotne by polepszyć rozumienie:

1) Słuchać,

2) Rozmawiać

Oba te postulaty są zaimplementowane w naszej metodzie. Wraz z podręcznikiem otrzymujemy płytę, którą zalecamy słuchać tak dużo jak to możliwe, a podczas lekcji kursanci są pytani w języku angielskim.

Ponieważ trudno wymagać od początkujących rozumienia normalnej rozmowy, poziom konwersacji na naszych zajęciach jest dopasowany do umiejętności kursantów. Niemniej słuchanie nawet bez rozumienia jest cennym ćwiczeniem, które polecam na każdym poziomie zaawansowania, a które można osiągnąć słuchając podcastów, audycji itp.

Podczas lekcji staram się zapewnić słuchaczom ciągłą praktykę i stopniowe podwyższanie umiejętności językowych. Tempo zadawania pytań (link do wpisie o tempie), nauczanie w grupie oraz brak możliwości zaglądania do książki podczas lekcji mają na celu możliwie najlepszą imitację prawdziwej sytuacji bez udziału paraliżującego stresu.

Jak nie spać ucząc się lub jak się uczyć by nie spać. Oraz czego nie powie ci żaden poradnik.

Wiele osób doświadcza tego problemu. Jest wieczór. Po całym dniu pracy, z poczucia obowiązku i wyrzutów sumienia siadamy w końcu do nauki. Niestety oczy same się zamykają na sam widok książki. Po kilku minutach prób uczenia się odpływamy w objęcia Morfeusza. Tymczasem jeśli spróbujemy robić coś co zwykliśmy robić wieczorami okazuje się, że wcale nie jesteśmy tak bardzo śpiący. Dlaczego zatem książka jest taka usypiająca?

Istnieje kilka potencjalnych przyczyn, które zwykle lubią się nawzajem i współwystępują.

1) Zasiadasz do nauki o złej porze

sleepy 9689278_mNaturalnym jest, że po intensywnym dniu trudniej się skupić, a po przespanej nocy twój mózg łatwiej się koncentruje. Spróbuj zatem uczyć się rano. Jeśli wstaniesz kilkanaście minut przed wszystkimi będziesz mieć ciszę, spokój, a do tego świeży umysł. O wiele lepsza opcja niż uczenie się „na śpiocha” wieczorami. Pamiętajmy tylko o tym, że by rano móc się uczyć trzeba być również w miarę wypoczętym, czyli przespać tyle czasu ile potrzebujemy.

2) Masz zły (czytaj nudny) styl uczenia się

Nie ma się co dziwić, że nauka jest nudna, jeśli nie stosujesz podstawowych reguł osiągania celów, lub kierowanych prądów motywacyjnych. (przeczytasz więcej o nich tutaj). Niezależnie od super metod i genialnych programów, każdy człowiek jest inny i dlatego ty musisz mieć swój własny system uczenia się. Zawsze planuj nie tylko czas ale treść sesji. Jeśli jeszcze nie wiesz co będziesz robić podczas nauki to najpewniej w ogóle nie zaczniesz. Na przykład mój system wygląda tak, że mam do powtórzenia 40-50 słówek dziennie. Każde słówko którego jeszcze nie umiem odkładam do powtórki na jutro. Jeśli je umiem, oznaczam i odkładam do powtórki z coraz większym interwałem (opiszę kiedyś ten algorytm szerzej).

Nigdy nie dawaj sobie wmówić, że coś jest zbyt trudne jak na twój poziom. Jeśli masz ochotę posłuchać czegoś po angielsku to słuchaj. Nawet jeśli niewiele z tego rozumiesz to nie jest to czas stracony. Słuchaj czegoś co do czego jesteś pewien że zainteresowałoby cię gdybyś rozumiał wszystko.

Stosuj cele pośrednie i sprawdzaj ich wykonanie (np w tym tygodniu nauczę się 25 nowych słówek oraz powtórzę 200 tych które już znam).

3) Nie masz wystarczającej motywacji

Ludzie często przenoszą centrum swojej motywacji z wewnętrznej (występującej zanim zapiszą się na kurs) na zewnętrzną (występującej gdy to już nauczyciel wymaga od uczniów). Niestety motywacja zewnętrzna jest dużo mniej skuteczna. Dlatego warto zawsze pamiętać o swoim podstawowym celu i dlaczego chcemy go osiągnąć. Cele pośrednie, zadawane przez nauczyciela lub program są bardzo potrzebne i przydatne, ale prawdziwego motywacyjnego kopa daje wizualizacja finiszu, czyli sytuacji w której swobodnie posługujesz się językiem.

Przestań szukać świetnych rad, zacznij działać

Czasami ludzie mówią mi: Twoje rady są bardzo dobre, ale nie mogę się zmusić by je wdrożyć. Tutaj jesteśmy w punkcie w którym poza samym sobą nikt nie jest w stanie ci pomóc. Wyobraź sobie, że oglądasz horror i główny bohater ma za chwilę wejść do pomieszczenia pełnego zombie. Ludzie czasami krzyczą przed telewizorami: Nie wchodź tam! Nie otwieraj tych drzwi! Oczywiście bohater nie jest w stanie ich usłyszeć i krwawa jatka jest nieunikniona. Wyobraź sobie jednak, że jakimś cudem nasz bohater jest w stanie ich usłyszeć, ale stwierdza: „Twoja rada jest bardzo dobra, ale nie mogę się zmusić by ją wdrożyć”. Po czym otwiera drzwi i zostaje zjedzony. Może po prostu tak było w scenariuszu, a może rację miał Patryk z którym jechaliśmy na maraton do Warszawy. Powiedziałem mu, że jego życie może być inspirujące ponieważ robi wiele rzeczy na które niewiele osób jest w stanie się zdobyć. Odpowiedział mi: Trzeba po prostu wstać i zacząć to robić. Tego właśnie nie ma w żadnym poradniku.

Komu zaufać, jak się uczyć, gdzie się udać, czyli osiołkowi w żłoby dano…

Niestety nie mam jasnej odpowiedzi na to pytanie. Wiele zależy od słuchacza, jego predyspozycji i nastawienia. Bardzo dużo także zależy od samej implementacji metody. Na przykład znam szkoły które uczą metodą komunikacyjną i pozwalają by słuchacze zaglądali do podręczników podczas sesji pytań. Przy zachowaniu wszystkich innych parametrów metody, to jedno uchybienie stawia pod znakiem zapytania cały sens podejścia komunikacyjnego. Z żywiołowych i spontanicznych reakcji, lekcja zmienia się w ustne ćwiczenia gramatyczne, znane ze szkolnych ławek.

To pytanie zatem jest niekompletne. Należałoby zadać kilka pytań:

– Czy ta metoda jest najlepsza dla mnie?

– Czy miejsce w którym się uczę stosuje tą metodę zgodnie z jej założeniami?

– Czy lektor z którym mam zajęcia jest rzeczywiście taki dobry?

Prawie na pewno nie uda nam się odpowiedzieć na te pytania precyzyjnie, ale nie oznacza to, że mamy nie próbować. Byle nie za długo.

Woman - to be or not to be? Hesitation poster.

Wiele godzin zostało zmarnowanych na wybór metody, szkoły, lektora. Wiele godzin, które poświęcone nauce przyniosłyby dużo rezultatów. Z drugiej strony kiepska, źle dobrana metoda lub beznadziejny lektor również może spowodować duże straty czasu. Rozwiązaniem tutaj jest złoty środek, czyli zamiast szukać najlepszej metody, szkoły i lektora, powinniśmy znaleźć dobrą metodę, szkołę i lektora. Reszta leży w rękach uczącego się ponieważ nawet najlepsza metoda nie jest w stanie skopiować wiedzy do naszej głowy (jeszcze, ale pracujemy nad tym).

Najskuteczniejszą metodą na świecie jest zabranie się do roboty i działanie. Znam ludzi, którzy czytali słowniki języka angielskiego (moim zdaniem najgorszy z możliwych sposób), by potem popisywać się znajomością wyrazów, o jakich przeciętny Anglik nie słyszał i nie usłyszy. Włożyli w naukę prawdopodobnie 300% czasu, jaki byłby potrzebny przy tradycyjnym uczeniu się, nie mówiąc już o uczeniu się nowoczesnym. Jednak działali i dopięli swego. Gdyby zastanawiali się czy to jest na pewno najlepsza metoda, wielu z nich zastanawiałoby się pewnie do dzisiaj, ale wyłącznie po polsku.

Jeśli więc zastanawiasz się nad tym dłużej niż jeden dzień to tracisz czas. Zrób sobie herbatę, usiądź w ciszy i spokoju w kuchni i poświęć tym rozważaniom tyle czasu ile uważasz za słuszne, ale zamknij ten etap raz na zawsze i bierz się do działania!

Często uczący się mają wrażenie że ciągle niczego nie umieją i nie potrafią nadążyć za nauczycielem i grupą. Co więcej, często mamy wrażenie, że ile wysiłku byśmy nie wkładali w naukę, nasz postęp z językiem nie chce ruszyć z miejsca.

book-15584_1280

Badania procesu uczenia się potwierdzają, że postęp nie jest liniowy. Często krzywa uczenia się jest przedstawiana w ten sposób:

Alanf777_Lcd_fig02

Jednak jest to przedstawienie średniej, a nie jednostkowych przypadków. Patrząc na powyższy wykres, można dojść do wniosku, że każda sesja powinna przynieść pewien postęp (nie powinniśmy się tymczasem przejmować tym, że postęp ten jest coraz mniejszy).

W rzeczywistości krzywa uczenia się dla indywidualnych przypadków wygląda mniej więcej tak:

Alanf777_Lcd_fig01

Jak widzimy, uczenie się wcale nie przebiega liniowo, ale skokowo, w dodatku z możliwymi regresami w trakcie procesu. Regresy i okresy stagnacji występują u każdego uczącego się człowieka i są naturalne. Powody ich wystąpień są różne, najczęściej są to: rutyna w uczeniu się, brak informacji zwrotnej oraz brak jasnych celów. Zauważono że właśnie świadome eliminowanie tych cech wyróżnia ekspertów od ludzi, którzy satysfakcjonują się stanem osiągniętym w pierwszym – żywiołowym okresie uczenia się.

Z powyższych wykresów (oraz z moich doświadczeń) można wyciągnąć jeszcze jedną bardzo ciekawą konkluzję. Kiedy po raz pierwszy zdałem sobie z tego sprawę, wydawało mi się, że dokonałem odkrywczej obserwacji, ale potem zdałem sobie sprawę, że mam do czynienia ze zjawiskiem dobrze znanym i opisanym w ekonomii – mianowicie użytecznością krańcową. Użyteczność krańcowa – w wielkim skrócie – polega na tym, że nie każde pozornie identyczne dobro ma różną wartość dla konkretnych ludzi. Jeśli np. jesteś bardzo spragniony to pierwsza butelka wody ma o wiele większą wartość niż druga i następne. W nauce języka to zjawisko jest potęgowane przez zasadę Pareto: 80/20, mówiącą, że zwykle 20% wysiłków odpowiada za 80% wyników. Jeśli bowiem przyjmiemy, że 20% słówek odpowiada za 80% komunikacji (co oczywiście bardzo trudno obliczyć, niemniej próby takie podjęto i to się mniej więcej sprawdza) To w pierwszym okresie nauki (o ile uczymy się rozsądnie) uczymy się właśnie pierwszych 20% najczęściej używanych słów. Nauka wydaje się prosta i jest bardzo motywująca, ponieważ postępy są bardzo szybkie. Jednak im więcej się uczymy tym więcej napotykamy słówek, które są rzadko używane i trudno przyswajalne. Jeśli do tego dodać efekt stagnacji mamy właśnie motywacyjną ścianę, którą nagminnie obserwuję na lekcjach.

Alan3

Ile potrzebujesz słów by zrozumieć dany procent przekazu.

Na szczęście nie musi tak być. Są sposoby na to by złagodzić i ograniczyć okresy stagnacji i regresów. Najbardziej skuteczne to walka z czynnikami, które już wymieniłem wcześniej: rutyna w uczeniu się, brak informacji zwrotnej oraz brak jasnych celów. Inne wymagają celowego uruchomienia strumienia motywacyjnego (Directed Motivational Current) co staramy się robić na naszych lekcjach, ale to już inny temat…

Dzisiaj prezentuję wam diagram własnego pomysłu (pomimo usilnego szukania w internecie nie zdołałem znaleźć niczego podobnego), który pokazuje w jaki sposób najlepiej, według mnie, wybrać zastosowanie czasów teraźniejszych i przeszłych.

Zanim zaczniesz go używać, proszę miej na uwadze, że diagram ten nie pretenduje do miana uniwersalnego i niezawodnego sposobu na wybór czasów gramatycznych. Jest to raczej kolejne zestawienie najbardziej popularnych czasów wraz z komentarzem dotyczącym ich zastosowania.

Niewielka ilość miejsca w komórkach diagramu uniemożliwia szersze wytłumaczenie poszczególnych pozycji. Uznałem, że w tym przypadku prostota jest ważniejsza od wyczerpujących objaśnień. Dlatego też diagram ten może bardziej przysłużyć się nauczycielom wyjaśniającym używanie czasów niż uczniom. Podczas prezentowania tego diagramu na moich lekcjach słuchacze zazwyczaj na początku mają problemy z interpretacją poszczególnych kroków (np. czy zdanie „Ona nigdy nie widziała morza” ma związek z teraźniejszością?). Dopiero po wielokrotnym przebrnięciu przez kontrowersyjne oraz przez proste przykłady nabywają wprawy i są w stanie poprawnie interpretować zdania.

zast. czasów

 

Najczęstszym pytaniem i największym zarzutem wobec takiego nauczania czasów gramatycznych jest to, że nikt nie będzie nosił takiego diagramu ze sobą, a już na pewno nie będzie w stanie go użyć podczas normalnej, żywej konwersacji. Moją odpowiedzią na to jest to, że zarzut jest w pełni uzasadniony. Nie polecam chodzenia z nim po ulicach Londynu. Sam stosuje metodę komunikacyjną i stawiam na praktykę bardziej niż na teorię. Jednak jak wiemy istnieją różne typy uczenia się. Jedni nawet nie chcą patrzeć na taki diagram (mówią, że kręci im się w głowie na sam widok), ale za to intuicyjnie są w stanie zastosować czas gramatyczny. Inni czują się zagubieni wśród niejednoznacznych reguł gramatyki angielskich czasów i takie usystematyzowanie pomaga im zrozumieć ich zawiłości. Tego typu słuchacze brną na początku przez taki diagram bardzo powoli i mozolnie, potem coraz szybciej, potem coraz mniej w niego patrzą. Służy on tylko jako kółeczka treningowe przy małym dziecięcym rowerku, które w niedługim czasie będą mogli odkręcić i cieszyć się z jazdy.

Jeśli ktoś ma jakiekolwiek uwagi na jego temat to proszę o podzielenie się nimi w komentarzach. Być może razem uda nam się go ulepszyć i rozszerzyć tak by obejmował także inne konstrukcje oprócz czasów podstawowych. Chętnie też odpowiem na wszelkie pytania.

Dzisiaj przedstawię odpowiedź na pytanie, zadane mi na lekcji. Sądząc po minach słuchaczy, moja odpowiedź nie do końca wyjaśniła wszystkie wątpliwości. Być może ten wpis to osiągnie. 

Pytanie brzmiało: Jeśli używamy czasu Present Continuous dla teraźniejszych ciągłych czynności, to jak wytłumaczyć jego użycie w następującym zdaniu:

When she drives, she is listening to her favourite radio station

Użycie Present Continuous nie ogranicza się do:

Zanim zacznę odpowiadać na to pytanie, chciałem zastrzec, że czasu present continuous używamy nie tylko do czynności wykonywanych tu i teraz. W wielu przypadkach czasu tego można użyć w przypadku czynności o charakterze statycznym; np.

- kiedy wyrażamy zdenerwowanie: He is always speaking to much;

- kiedy chcemy podkreślić trwanie nietypowej czynność w pewnym okresie czasu: I'm studying hard this week;

- kiedy mówimy o zaplanowanych wydarzeniach w niedalekiej przyszłości (całkiem tak samo jak w języku polskim): We are going on a trip this weekend.

"A matrix action of some length"

Powracając jednak do naszego pytania, żaden z powyższych trzech przypadków nie ma tutaj zastosowania. Żadna też z popularnych stron internetowych, zajmujących się tematyką angielskich czasów, nie podaje wytłumaczenia, którym moglibyśmy się posłużyć (w kilkudziesięciu stron jakie przejrzałem tylko na bbc English był podobny przykład, ale bez dokładnego wyjaśnienia dlaczego właśnie został użyty Present Continuous).

Native speaker, którego skonsultowałem, stwierdził że mamy tutaj do czynienia z:

"continuous forms to indicate a matrix action of some length (in some instances, within which a more instantaneous second action occurs)" - wyjaśnienie, które nie jest tak przystępne jakbym tego oczekiwał.

Aspektualność czyli klucz do zrozumienia czasów Continuous

Zatrzymajmy się na chwilę przy aspekcie czynności. Upraszczając sprawę aspekt czynności to inaczej jej kompletność. Wskazujemy na kompletność czynności gdy bardziej interesuje nas fakt jej spełnienia. O niekompletnych czynnościach mówimy gdy chcemy bardziej położyć nacisk na trwanie samej czynności niż fakt jej spełnienia.

Przykład na czynność niekompletną: Chodziliśmy cały dzień po mieście.

Przykład na czynność kompletną: Dotarliśmy popołudniu.

Zauważmy i zapamiętajmy, że aspekt w języku polskim oraz w języku angielskim nie oznacza automatycznie czy rzeczywiście czynność została zakończona. Możemy mówić w aspekcie dokonanym o przyszłości lub niedokonanym o przeszłości. To mówiący decyduje jaki aspekt jest w danym momencie najważniejszy. Różnica pomiędzy językiem polskim a angielskim polega na tym, że w języku polskim aspekt jest wyrażany za pomocą samego czasownika (lub też ściślej; jego dokonanej lub niedokonanej formy), podczas gdy w języku angielskim sam czasownik nie ma formy dokonanej lub niedokonanej. Tutaj w sukurs Anglikom przychodzi właśnie ich gramatyka, czyli właśnie czasy Continuous:

Kopali piłkę całymi dniami - They were kicking the ball all days (Aspekt niedokonany - czas Past Continuous)

Wykopnął piłkę poza boisko - He kicked the ball out of the pitch. (Aspekt dokonany - czas Past Simple)

Dopiero rozumiejąc tą różnicę pomiędzy naszymi językami, możemy zdać sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie musimy ograniczać się do sztywnych reguł zastosowania Present Continuous (ani żadnego innego Continuous). Czasami bardziej interesuje nas fakt wykonywania czynności, podczas gdy innym razem fakt jej wykonania.

Kiedy jest teraz?

monument-92861_1280

Pamiętajmy o tym, że:

1. Każde zdanie jest wypowiadane w teraźniejszości.

2. Zdania mogą mówić o wydarzeniach z przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości. Najczęściej jest to przeszłość, teraźniejszość lub przyszłość w stosunku do teraźniejszości w której wypowiadamy zdania.

Wczoraj czytałem książkę. Dzisiaj piszę bloga. Jutro przeczytasz mój wpis.

3. W zdaniu możemy wprowadzić "teraźniejszość zastępczą". Zdanie nadal będzie wypowiadane w teraźniejszości rzeczywistej, ale będzie traktowało o innej teraźniejszości. Mówiący będzie nas próbował "przenieść do innego teraz":

Zanim zamówiłeś frytki mogłeś nas zapytać.

Kiedy byłem młody czytanie męczyło mnie bardziej niż bieganie.

Zanim skończycie ten kurs, będziecie myśleć po angielsku.

W tego typu zdaniach mamy dwa zdarzenia. Jedno przenosi nas do wyobrażonej sytuacji i stanowi punkt odniesienia dla drugiego wydarzenia.

Czasami jedyne odniesienie do teraźniejszości jest takie, że czynności te mogą się wydarzyć w teraźniejszości, rozumianej jako dłuższy okres czasu. Wracając do przykładu z pytania na początku wpisu, nie jest dokładnie powiedziane kiedy ona jeździ samochodem, ale bez wątpienia jest to czas teraźniejszy , ukazujący stan aktualny na chwilę wypowiadania zdania. Podobną sytuację mamy za każdym razem gdy używamy Present Simple dla nawyków. I smoke too much. oznacza, że wykonuję czynność palenia zbyt często, ale nie wskazuje jednoznacznie kiedy palę. Takie ogólne odniesienie daje wrażenie, że czynność ta jest wykonywana co jakiś czas, w czasie teraźniejszym, rozumianym jako dłuższy okres czasu.

W podanym przykładzie: When she drives, she is listening to her favourite radio station. Sytuacja jest taka sama. W pierwszym wydarzeniu "ustawiamy scenę", przedstawiamy aktualną na dzisiaj sytuację, a za pomocą drugiego czasownika wykorzystujemy tą aktualną scenę jako podłoża do czasu continuous. Jako że cała sytuacja może wydarzyć się w teraźniejszości - musi to być Present Continuous.

Mam nadzieję, że udało mi się odpowiedzieć na pytanie, ale i pomóc w postawieniu innych. Np.

  1. Czy zawsze polski czasownik w formie niedokonanej będzie oznaczał konieczność użycia czasów continuous, i czy czasownik w formie dokonanej będzie zawsze ten czas wykluczał?

  2. Jaka jest różnica pomiędzy zdaniami: When people are speaking about other people, they often forget about their feelings, a When people speak about other people, they often forget about their feelings?

  3. Czy zdanie You are being very mean, oznacza to samo co You are very mean i czy w ogóle można tak mówić?

 

Materiały z których korzystałem to:

Aleksander Kiklewicz - Finitywny (teleologiczny) model aspektualności: założenia teoretyczne. W: Prace Filologiczne. 2005, L, 59-82.

Ileana Baciu 2010-2011 Verbal Categories in English

https://pl.wikipedia.org/wiki/Aspekt_%28j%C4%99zykoznawstwo%29

Przedimki są wyzwaniem dla wszystkich uczących się języka angielskiego, których język ojczysty nie wyposażył w taki precyzyjny mechanizm określania wszystkiego dookoła za pomocą jednego z trzech możliwych sposobów.

Po co nam przedimki.

Chociaż języki bez przedimków są możliwe i całkiem nieźle sobie radzą (np. nasz) to chcąc nie chcąc nawet w języku polskim używając rzeczowników mamy na myśli jedną z trzech możliwości czyli możliwe desygnaty rzeczownika:

  • Przypadek 1;wszystkie odpowiedniki tego rzeczownika (Koty chadzają własnymi ścieżkami)
  • Przypadek 2; jeden z wielu odpowiedników tego rzeczownika (Głodny kot będzie się łasił do swego właściciela.)
  • Przypadek 3; konkretne wskazanie na realny egzemplarz (Kot sąsiada zaatakował naszego Azora).

Każda z tych możliwości będzie miała swoje przedimki. Jednak to nie wszystko. Oprócz nich na rodzaj zastosowanego przedimka będzie miał wpływ sam typ rzeczownika (policzalny, niepoliczalny), liczba (pojedyncza, mnoga) oraz utarty zwyczaj.

Wracając do samych przedimków, do wyboru mamy trzy możliwości:

  • a/an
  • the
  • Ø (brak przedimka)

Zacznijmy od przypadku w którym możemy użyć każdej z nich, czyli przypadku nr 1: wszystkie odpowiedniki wszędzie, co czasami nosi też nazwę odniesienia generycznego. Czyli wtedy gdy mówimy o wszystkich egzemplarzach wewnątrz danej grupy a nie o konkretnych ich przedstawicielach

np:

  • Woda daje życie.

  • Fałszywi przyjaciele nie zasługują na przyjaźń.

  • Jobs nie wynalazł komputera.

  • Dżentelmen potrafi się zachować nawet po kieliszeczku.

W każdym z tych przypadków (woda, przyjaciele, komputer, kieliszeczek) nie mamy na myśli żadnego konkretnego egzemplarza. Nie myślimy o żadnej konkretnej wodzie, przyjacielu, komputerze ani kieliszeczku, ale odnosimy się do całych zbiorów tych przedmiotów. Każdy z nich więc to przykład odniesienia generycznego. By sprawdzić czy mamy do czynienia z odniesieniem generycznym wystarczy spróbować powiedzieć całe zdanie przy rzeczowniku wstawiając wszystkie X wszędzie. Jeśli zdanie zachowa swój sens to mamy do czynienia z odniesieniem generycznym. Przećwiczmy to zanim przejdziemy dalej:

  • Woda daje życie. – Każda woda wszędzie daje życie – zdanie zachowuje sens – odniesienie generyczne.

  • Fałszywi przyjaciele nie zasługują na przyjaźń – Wszyscy fałszywi przyjaciele wszędzie nie zasługują na przyjaźń – zdanie zachowuje sens – odniesienie generyczne.

  • Jobs nie wynalazł komputera – Jobs nie wynalazł wszystkich komputerów wszędzie – zdanie zachowuje sens – odniesienie generyczne.

  • Dżentelmen potrafi się zachować po każdym kieliszeczku wszędzie – zdanie zachowuje sens – odniesienie generyczne.

Spróbuj zatem znaleźć odniesienia generyczne spośród podanych zdań (dla wytłuszczonych rzeczowników):

1 Cicha woda brzegi rwie.

2 Mój Jaśko (jest) za wielką wodą.

3 Nie ma wody na pustyni.

4 “Ale kto napije się wody, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki”

5 Prawdziwy przyjaciel zawsze wysłucha.

6 Nigdy nie miałem tylu przyjaciół co teraz.

7 “Moi przyjaciele mówią mi: bracie, co ci jest”

8 “Gdzie oni są, ci wszyscy moi przyjaciele

12 Śledzie się pojawiły na Grochowie na Terespolskiej.

Odniesienia generyczne to: 1, 3, 5,

Ludzie często mylą odniesienie generyczne z odniesieniem nieokreślonym. Zobacz różnicę w odniesieniu słowa książka w następujących dwóch zdaniach:

Przed snem lubię poczytać dobrą książkę”.

Od czasów Gutenberga książka przestała być dobrem dla wybranych”.

Pierwsze odniesienie jest nieokreślone, a tylko drugie – generyczne. W pierwszym miałbym na myśli “jakąś dobrą książkę”, jedną z wielu dostępnych. Lubię czytać jakiś rzeczywisty egzemplarz książki, ale nie podaję konkretnie jaki. W drugim zdaniu odnoszę się do książki jako do wynalazku, nie zamierzam wywołać w odbiorcy żadnego obrazu żadnego rzeczywistego egzemplarza, czy to określonego czy nie. Odnoszę się generycznie do wszystkich książek wszędzie.

Skoro potrafimy już odróżnić odniesienie generyczne od nieokreślonego to odniesienie określone będzie pewnie bardzo łatwe. Oznacza ono bowiem “ten konkretny egzemplarz”. Wielu ludzi popełnia jednak błędy nawet przy tym, wydawałoby się prostym rozróżnieniu. Błąd głównie polega na niezrozumieniu tego, że nie wystarczy by to określenie było jasne dla mówiącego, ale także dla odbiorcy. Rozważmy następujące przykłady:

Mam dzisiaj dobry humor. Wybierz sobie samochód, a ja go kupię”

Wczoraj moja córka wybrała sobie samochód. Kupiłem jej samochód, bo miała urodziny.”

Samochód, który wczoraj kupiłem córce, jest już u blacharza.”

Przykład pierwszy: odniesienie nieokreślone zarówno dla mówiącego (pozwala wybrać jeden z wielu, sam jeszcze nie wie który konkretnie to będzie).

Zdanie drugie: Pierwsze odniesienie jest określone dla mówiącego (wszak już wie, który samochód został wybrany, ale nie może oczekiwać, że rozmówca od razu zorientuje się o który konkretnie samochód chodzi). Dla rozmówcy to odniesienie jest nieokreślone i za takie uznamy je przy wyborze przedimka. W drugim odniesieniu mówiący juz może założyć, że rozmówca zorientuje się, że chodzi o ten samochód, który został przed chwilą wspomniany. W tym przypadku potraktujemy je więc już jako odniesienie określone.

W trzecim przykładzie w jednym zdaniu obiekt jest wprowadzony i od razu tak określony, że nie ma wątpliwości o czym mowa. Dlatego tutaj także będziemy mówić o odniesieniu określonym.

No dobrze. Wiele podręczników i samouczków kończy na tym tłumaczenie pozostawiając czytelnika z nieodpowiedzianym, zasadniczym pytaniem: Czy zatem rozmówca musi naprawdę wiedzieć o którym konkretnym egzemplarzu jest mowa by móc uznać odniesienie za określone? Wbrew wrażeniu jakie zwykle mają uczący się języka angielskiego odpowiedź brzmi nie. Nie możemy przecież uznać, że po wypowiedzeniu zdania “Wczoraj moja żona wybrała sobie samochód” nasz rozmówca od razu wiedział o jakim konkretnie samochodzie jest mowa. Wiele ludzi na lekcjach argumentuje, że przecież ten samochód nadal jest dla niego nieokreślony, nadal nie wie o nim nic więcej poza faktem, że jakiś tam samochód został wybrany. Dlaczego więc w drugim zdaniu już używamy odniesienia określonego? By to wytłumaczyć, używam następującego sposobu:

W rozmowie mamy do czynienia z komunikacją pomiędzy dwoma lub więcej osobami. Każda z tych osób dysponuje zbiorem własnych określonych rzeczowników, ale w trakcie trwania tej komunikacji wprowadzają te rzeczowniki do “wspólnej puli” Dopiero rzeczowniki z tego wspólnego zbioru mogą być poprzedzone przedimkiem “the”. Wygląda to mniej więcej tak. 

sharing ideas36377565_mlNa tej samej zasadzie przedimka the używamy gdy mówimy o powszechnie znanych i unikatowych rzeczownikach, takich jak the sun, the moon, the earth, the stars, wskazując rozmówcy, że mamy na myśli to co dla nas jest wspólne – nasze słońce, księżyc czy gwiazdy.

Skoro już wiemy jak odróżniać od siebie odniesienia generyczne, nieokreślone i określone – pozostaje nam wyjaśnić sobie jakich przedimków możemy używać przed każdym z nich i dlaczego poszczególne odniesienia mają kilka możliwości.

W języku angielskim przed rzeczownikiem z odniesieniem generycznym możemy postawić następujące przedimki:

  • a/an – gdy mówimy o jednym egzemplarzu będącym przedstawicielem całego zbioru.
  • The – gdy mówimy o wynalazkach, gatunkach, rzeczach występujących pod jedną wspólną nazwą
  • Ø (brak przedimka) – gdy mówimy w liczbie mnogiej.

Przed odniesieniem nieokreślonym:

– Ø (brak przedimka) – gdy używamy rzeczownika niepoliczalnego

– Ø (brak przedimka) – gdy używamy rzeczownika w liczbie mnogiej

– a/an – gdy używamy liczby pojedynczej rzeczownikach

Przed odniesieniem określonym:

– the – rzeczowniki niepoliczalne

– the – liczba mnoga

– the – rzeczwoniki policzalne

– Ø (brak przedimka) – niektóre przypadki (np. nazwy własne)

Mam nadzieję, że nieco rozjaśniłem zasady stosowania przedimków angielskich.

Oprócz tego istnieje kilka reguł które obowiązują bez względu na powyższe zasady. Np. Już wspomniane rzeczowniki powszechnie znane i unikatowe lub nazwy geograficzne lub nazwy własne. Ale to już temat na osobny wpis.

Skoro już wiele osób robi swoje postanowienia noworoczne, to dobrze byłoby tym razem sprawić by doprowadziły one do innych rezultatów niż zawód i zniechęcenie. Zazwyczaj początkowy styczniowy zryw kończy się w lutym. Nie musi jednak tak być. Możesz sprawić, że tym razem naprawdę osiągniesz swój cel. Wykorzystaj do tego naukowo i praktycznie udowodnione techniki motywacyjne. Przekonaj się że tym razem możesz grać do jednej bramki i wygrać ten mecz. Wystarczy zrobić to mądrze.

Generalnie zadania można podzielić na:
1. Algorytmiczne (ustalona liniowa droga jest rozwiązania)
2. Heurystyczne (nieustalona droga do rozwiązania, wymagane kreatywne podejście).

Przy pierwszym typie motywowanie typu kij-marchewka oraz generalnie motywacja zewnętrzna dają dobre wyniki. Jednak należy uważać by nagradzając nie wywołać efektu uzależnienia (wykonujący będzie oczekiwał nagród za każdym razem, a potem by utrzymać działanie nagrody trzeba ją zwiększać).

Przy drugim typie zadań motywacja zewnętrzna jest wręcz szkodliwa. Najlepsze rezultaty daje motywacja wewnętrzna (Zewnętrzne bodźce mogą przesunąć motywacje na zewnątrz i zniechęcić do wykonania zadania). Wszelkie zachęty, ograniczenia, cele, restrykcje i inne metody wpływania na ostateczny wynik mogą także zaszkodzić i pogorszyć wynik. Natomiast nagradzanie nieoczekiwane (po wykonaniu zadania) nie zmienia niczego.

Postanowienie zdobycia formy jest zadaniem wielowymiarowym. Ma elementy logarytmiczne (plan treningowy, dieta), ale również heurystyczne. Czasami potrzebne są modyfikacje ze względu na pojawiające się nowe okoliczności, zmiana rodzajów treningu by lepiej stymulować mięśnie, itp.

abs-six-pack-woman

Przy elementach typu logarytmicznego, czyli np. wykonywaniu

ustalonego planu treningowego, nie zaszkodzi trochę motywacji zewnętrznej czyli nagród za systematyczność. Najczęstszym błędem jest nagradzanie się za pomocą rzeczy, które podkopują nasz wysiłek. Nagrodą za utrzymanie diety nie może być obżeranie się, a za wykonany plan treningowy – lenistwo. W ten sposób dalibyśmy sobie fałszywe sygnały, że robienie czegoś dla siebie i swojego zdrowia jest przykrym obowiązkiem, a szkodzenie sobie jest przyjemnością. Jakie są zatem prawidłowe nagrody? Wszystko to co przyniesie nam przyjemność i będzie nastawione na zdobywanie wrażeń, czyli wyjazd do kina, aquaparku, spa. Raczej powinno się unikać nagród rzeczowych, w postaci zakupów, ponieważ w ostatecznym rozrachunku to wrażenia uwalniają więcej endorfin niż rzeczy, a zależy nam na umocnieniu związku trening – przyjemność.

Jeśli chodzi o zadanie typu heurystycznego, czyli np generalne postanowienie noworoczne zdobycia formy, to tutaj jakiekolwiek nagrody są niewskazane. Natomiast konieczne jest dobre przemyślenie celów jakie przed sobą stawiamy. Cele powinny być:
⦁ Skonkretyzowane
⦁ Mierzalne
⦁ Osiągalne
⦁ Realne
⦁ Określone w czasie
Angielski akronim tego słowa to SMART, i funkcjonuje on w zarządzaniu, ale nie ma powodu dla którego nie możemy go wykorzystać do swoich celów. Wyjaśnijmy je krok po kroku:
⦁ Skonkretyzowany – czyli nasz cel musi mieć jasne i proste przesłanie, dające się zawrzeć w jednym zdaniu. np. „Chcę ważyć XX kg i być w stanie przebiec 10km w 1h.”
⦁ Mierzalny – ważne by można było jednoznacznie określić kiedy cel został osiągnięty. Jeśli określimy go niejednoznacznie – np. „Chcę lepiej wyglądać” to nie będziemy w stanie stwierdzić kiedy tak naprawdę go osiągnęliśmy.
⦁ Osiągalny – Nie stawiamy sobie celów nierealnych, ponieważ one tylko podkopią naszą motywację. Lepiej iść mniejszymi, ale osiągalnymi krokami. Np. dla mnie postanowienie przebiegnięcia maratonu poniżej 3:30 byłoby mniej motywujące niż 3:45, ponieważ ten drugi próg po dobrym przygotowaniu jest dla mnie realny w tym roku.
⦁ Realny – To oznacza, że cel naprawdę będzie dla nas korzystny – zrozumienie tego punktu jest kluczowe dla motywacji. To dzięki temu będziemy wewnętrznie chcieli osiągnąć cel. Pomyśl ile możesz zyskać dzięki lepszej formie fizycznej. Sprawność fizyczna to także większa sprawność naszego mózgu, więcej energii do pokonywania codziennych trudności, mniej chorób na co dzień i oddalenie ryzyka chorób cywilizacyjnych. To nie wyczerpuje listy pozytywnych efektów, ale to nie jest właściwe miejsce na to. Celem nierealnym, wg mnie, jest np postanowienie zrzucenia wagi poprzez tzw. odchudzanie, ale bez aktywności fizycznej. Może przynieść jakieś pozytywne rezultaty, ale równie dobrze może prowadzić do osłabienia organizmu. Czy naprawdę tego chcemy?
⦁ Określony w czasie – Dzięki określeniu granic czasowych będziemy lepiej zmotywowani i będziemy mogli lepiej zaplanować poszczególne etapy dochodzenia do celu. Bez tego może sie okazać, że będziemy bez końca przesuwać w czasie wykonanie zadania.

To podstawy teorii motywacji, dzięki którym stworzymy zminimalizujemy ryzyko torpedowania i zarzucenia naszych postanowień.

Istnieje szereg pomniejszych technik, dzięki którym możemy dodatkowo zachęcać się do wykonywania planów:
1. Ułatwianie krytycznej decyzji. Ostateczna decyzja o podjęciu treningu powinna być tak mała i trywialna jak to tylko możliwe. W tym celu wszystko przygotowujemy tak, by samo rozpoczęcie było formalnością. Rezerwujemy sobie czas, przygotowujemy wcześniej ubrania i torbę na wyjście, usuwamy wcześniej wszelkie przeszkody. Np. ja kiedy mam wcześnie rano biegać – upewniam się wieczorem, że wszystko gotowe czeka na swoim miejscu, oraz że zapewniam sobie odpowiednią ilość snu. W ten sposób decyzja by wstać jest łatwiejsza. Oprócz ułatwiania samej decyzji o wyjściu na trening, minimalizuj ilość . Zdecyduj wcześniej co włożysz, którędy pójdziesz, o której godzinie. Kup wcześniej karnet na zajęcia i zdecyduj co zrobisz z dziećmi. Spraw by decyzja o wyjściu była formalnością.
2. Usunięcie zbędnego martwienia się o detale. Naprawdę nie musisz mieć najlepszych butów, idealnego stroju i najlepszego sprzętu by wyskoczyć na zajęcia lub przebiec kilka kilometrów. To wszystko uzupełnisz z biegiem czasu. Dzisiaj możesz wyjść w trampkach i t-shircie. Nie pozwól by szczegóły przeszkadzały w wielkich sprawach! Czy myślisz, że Pudzian czekał z rozpoczęciem pierwszego treningu na najlepsze ciuchy, a Małysz od razu wybierał narty najwyższej klasy? Gdyby tak było, pewnie do dzisiaj dopinaliby wszystko na ostatni guzik by wyjść na pierwszy trening.
3. Cele pośrednie. Chcesz zrzucić 10 kg w pół roku? Podziel ten cel na mniejsze: 1,5 kg na miesiąc. W ten sposób będziesz w stanie na bieżąco kontrolować proces i dodatkowo się motywować. W dodatku 1,5kg brzmi o wiele przystępniej niż 10, prawda?
4. Kontrola procesu – Sam decyduj co robić a czego nie. Wykorzystuj zalety programów treningowych i stosuj się do rad trenerów, ale zawsze sam ostatecznie decyduj o formie treningu. O wiele lepiej wykonuje się to czego my chcemy, niż rozkazy i polecenia innych.
5. Motywacja społeczna – Rozpowiadaj znajomym o swoich celach. Dziel się wynikami. Uczestnicz w zajęciach grupowych. W grupie raźniej i łatwiej. Poza tym trudniej będzie zrezygnować z treningu jeśli wszystkim obiecasz, że na niego przyjdziesz.
6. Rób sobie zdjęcia, mierz postępy. Nic tak nie motywuje jak namacalne dowody skuteczności.
7. Ostatnie, ale najważniejsze. Bądź świadom(a) oporu. Każdy z nas, nawet najwięksi mistrzowie, mają chwile słabości i wewnętrzny opór by wstać i iść dalej. Pamiętaj, że w ostatecznym rozrachunku to właśnie umiejętność pokonania tego oporu decyduje o sukcesie. To jest walka, której nikt za ciebie nie stoczy. Bądź czujny(a), ponieważ ten wróg atakuje w najmniej spodziewanych momentach. Każdy z nas ma swoją drogę do przejścia i masz rację gdy mówisz że nie potrafisz. Masz też rację gdy mówisz że potrafisz, więc decyzja należy do Ciebie.

Źródła:
https://pl.wikipedia.org/wiki/S.M.A.R.T._(zarz%C4%85dzanie)
Directed Motivational Currents Regulating Complex Dynamic Systems through Motivational Surges, Dörnyei, Zoltá, Ibrahim, Zana, Muir, Christine
Intrinsic and Extrinsic Motivations: Classic Definitions and New Directions. Ryan, Richard M., Deci, Edward L.
Do the Work: Overcome Resistance and Get Out of Your Own Way – Steven Pressfield

Skontaktuj się z nami:

Positive Energy sp. z o.o.
siedziba:
ul. Moniuszki 5
42-310 Żarki

adres szkoły i klubu fitness
ul. Słowackiego 17a
42-300 Myszków

Tel. 668 163 484
e-mail: biuro@positive-energy.pl

Naszą misją jest stworzenie szkoły i społeczności, które będą wspierać rozwój i motywować do nauki.